W polskim kalendarzu na początek maja mamy dwie daty, zaznaczone „na czerwono”: 1 maja – Święto Pracy, to też dzień św. Józefa Robotnika i 3 maja – Święto Konstytucji 3 maja i Matki Boskiej Królowej Polski.
Święto z 1 maja zawłaszczyli sobie komuniści (bolszewicy) i narodowi socjaliści z NPD i NSDAP) na dwie dekady przed II wojną światową. W PRL 2 maja obowiązkowo znikały flagi z domostw, by nie pozostały o dzień dłużej. Za biało-czerwoną 3 maja groził mandat, a na ulicy oberwanie milicyjną pałką.
I oto znak czasów. Jan Paweł II, papież Kościoła został beatyfikowany 1 maja 2011 roku, w Święto Pracy. Przybyło na nią, wśród miliona pątników z kilku kontynentów, co najmniej dwieście tysięcy rodaków Karola Wojtyły. Wszędzie było widać polskie flagi, a prezydenci Komorowski, Kwaśniewski i Wałęsa zasiedli razem co było widokiem niecodziennym, zważywszy na podziały polityczne, które swoją przezwyciężalną „głębią” dzisiaj raczej zaskakują.
Geneza Święta Pracy wywodzi się z walki robotników o 8-godzinny dzień pracy. W 1886 r. zastrajkowali robotnicy w Chicago, żądając 8-godzinnego dnia pracy. Po latach znów trzeba było się zmagać z pracą o nienormowanym czasie, ze zjawiskiem prekariatu, pracą w niedziele i święta.
W Kościele katolickim 1 maja obchodzone jest od 1955 r. jako wspomnienie świętego Józefa Robotnika, stolarza. Jego atrybutami jest piła, dłuto, warsztat stolarski.
Dzień 1 maja, jako Święto Pracy, został zawłaszczony w XX wieku przez systemy totalitarne, zarówno realnego socjalizmu, jak i socjalizmu narodowego.
Po latach przemian i transformacji wraca jego pierwotna wymowa. Tyle, że w krajach Zachodu, głównie w Italii i Francji, świętowanie organizują socjalistyczne i komunistyczne związki zawodowe.
Przypomnijmy też, że prawo pracy, w tym normy czasu pracy, po odzyskaniu niepodległości przez Polskę było jedną z ważniejszych reform podjętych przez socjalistyczny gabinet Jędrzeja Moraczewskiego od razu, już jesienią 1918 roku.
Jak przystało na członka Centralnego Komitetu Robotniczego PPS i redaktora naczelnego pisma PPS „Robotnik”, Naczelnik Państwa Józef Piłsudski wydał dekret o ustanowieniu 8-godzinnego czasu pracy oraz o 46-godzinnym tygodniu pracy. 23 listopada 1918 r. rząd Moraczewskiego wprowadził ów dekret w życie.
Taki też był postulat, który realizował św. Benedykt w opactwie w Cluny1400 lat wcześniej.
W czasie stanu wojennego 1 maja 1982 roku oraz 1983 roku w wielu miastach Polski, obok oficjalnych, z czerwonymi szturmówkami, pochodów z okazji Święta Pracy, odbyły się pierwszomajowe kontrmanifestacje, organizowane przez podziemną „Solidarność”.
1 maja 1982 r. ulicami Gdańska w niezależnym pochodzie przeszło kilkanaście tysięcy zwolenników „Solidarności”. Manifestanci przeszli pod pomnik Poległych Stoczniowców, do Bazyliki Mariackiej i do Wrzeszcza. Milicja nie interweniowała.
Wydarzenie to miało miejsce pięć miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego, po internowaniu ponad pięciu tysięcy członków NSZZ „Solidarność” i innych organizacji. W nocy, z 12 na 13 grudnia 1981 roku, zatrzymano ok. 3 tys. osób, a przez pierwszy tydzień stanu wojennego ok. 5 tys. umieszczając w 52 miejscach odosobnienia. Łącznie w stanie wojennym, zniesionym 22 lipca 1983 roku, po 586 dniach, internowano blisko 10 tys. osób.
1 maja 1982 r. była to spontaniczna manifestacja solidarnościowa. W tym dniu milicjanci z ZOMO stali w odwodzie. Ustawieni drużynami, wraz z pełniącymi służbę patrolową i setką esbeków, przyglądali się niezależnemu pochodowi. SB robiła zdjęcia ludziom przechodzącym w niezależnym pochodzie.
Siły porządkowe PRL wzięły odwet 3 maja 1982 r., atakując nawet zebranych na mszach św. (warszawskie Stare Miasto, gdański Targ Drzewny i bezpośrednie sąsiedztwo bazyliki Mariackiej). Wokół kościołów w Gdańsku dochodziło do milicyjnych prowokacji. Kilku zomowców wdarło się nawet w swym „zapale”do świątyni. Po bruku ścielił się gaz łzawiący, a rannych opatrywano nawet w kościele.
Do demonstracji doszło 3 maja 1982 r. też w Białymstoku, Elblągu, Gliwicach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Rzeszowie, Szczecinie, Toruniu i Warszawie. Do aresztów tego dnia trafiło aż 1,7 tys. osób.
Atakowali funkcjonariusze Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO), a w Krakowie nawet ci z Rezerwowych Oddziałów Milicji Obywatelskiej, gdyż kilka kompanii ZOMO z Krakowa zostało skierowane do pacyfikacji manifestacji na ulicach Gdańska i Warszawy.
Do rozbijania demonstracji wykorzystywali oni armatki wodne, gaz łzawiący i „środki przymusu bezpośredniego”. Do walk ulicznych włączono nawet kilka transporterów opancerzonych.
A wszystko to działo się od 1 do 3 maja, czyli w dni upamiętniające upominanie się o prawa robotnicze (w dniu wspominającym wielką kampanię strajkową i pacyfikację robotników z fabryki McCormick Harvester Co w Chicago 1 maja 1886 r.) i o prawa obywatelskie oraz o odnowę państwa, na pamiątkę ustawy zasadniczej z 3 maja 1791 r.
źródło:solidarnosc.gda.pl