Nierówności dochodowe to polska specjalność

0
977
Nierówności dochodowe to polska specjalność. Mieszkańcy najbogatszych części naszego kraju mają trzykrotnie więcej pieniędzy, niż osoby z biednych regionów. Ta przepaść stale rośnie.
W zeszłym roku przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 4852 zł brutto. Brzmi nieźle, ale trzeba pamiętać, że te dane publikowane przez Główny Urząd Statystyczny dotyczą wyłącznie pracowników firm zatrudniających powyżej 9 osób, czyli ok. 60 proc. pracujących Polaków. O wiele bardziej miarodajna jest mediana zarobków, którą GUS publikuje co kilka lat. To wartość, która dzieli wynagrodzenia dokładnie na pół. Innymi słowy połowa Polaków zarabia więcej od mediany, a połowa mniej. W 2016 roku mediana w Polsce wynosiła nieco ponad 3500 zł brutto. Średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw było wówczas o niemal 900 zł wyższe.
 
Nierówności duże czy małe?
Różnica między medianą zarobków, a średnim wynagrodzeniem w przedsiębiorstwach wskazuje, że Polska wciąż jest krajem znacznych nierówności dochodowych, choć wg danych GUS jesteśmy pod tym względem w środku stawki państw UE. Jak wskazuje prof. Ryszard Bugaj, ekonomista z Polskiej Akademii Nauk, wynika to z metodologii przyjętej przez Główny Urząd Statystyczny, która opiera się na danych dotyczących budżetów domowych. – Natomiast z danych cząstkowych zebranych na podstawie zeznań podatkowych wynika, że dysproporcje są znacznie większe – mówi prof. Bugaj.
 
Przepaść dzielącą biednych od bogatych w naszym kraju obrazuje badanie Instytutu GfK dotyczące siły nabywczej w 42 europejskich krajach. Siła nabywcza to innymi słowy całkowita wartość produktów i usług, które dana osoba może kupić w ciągu roku. Okazuje się, że siła nabywcza statystycznego Polaka to nieco ponad 31 tys. zł ( 7228 euro). Jednak jeśli przyjrzymy się poszczególnym regionom naszego kraju, kwota ta zaczyna się diametralnie różnić. Jak łatwo zgadnąć, największą sumą pieniędzy do wydania dysponują mieszkańcy stolicy. Ich siła nabywcza jest niemal dwa razy wyższa od polskiej średniej. Natomiast w porównaniu do najuboższych regionów kraju, warszawiacy mają aż 3 razy więcej pieniędzy.
 
15 razy więcej niż w Holandii
Z danych GfK można wywnioskować, że nierówności dochodowe pomiędzy regionami są polską specjalnością. Zarówno w bogatych krajach zachodniej Europy, jak i w państwach naszej części kontynentu te dysproporcje są znacznie niższe. Na Węgrzech i w Czechach mieszkańcy najbogatszych rejonów kraju mają do dyspozycji zaledwie o ok. połowę więcej pieniędzy niż ich rodacy z najbiedniejszych regionów. W Holandii ta różnica wynosi zaledwie ok. 20 proc.
 
Co więcej, z raportu GfK wynika, że różnice dochodowe między regionami nie tylko w naszym kraju nie maleją, ale stale rosną. O ile w ciągu ostatnich pięciu lat siła nabywcza mieszkańców dużych miast rosła w tempie często przekraczającym 7 proc. rocznie, to w biednych gminach miejskich ta wartość wynosiła zaledwie 1 proc. Oznacza to, że mieszkańcy biedniejszych części Polski praktycznie wcale nie korzystają ze wzrostu gospodarczego.
 
Przegrani na starcie
Rosnące różnice w zamożności regionów przekładają się na szanse społeczne ich mieszkańców. Młodzi ludzie mieszkający w biednych obszarach Polski mają gorszy dostęp do m.in. edukacji, specjalistycznej służby zdrowia, kultury czy wszelkiego rodzaju innych usług publicznych. Im większa jest przepaść między Polską „A”, „B” i „C”, tym i oni mają mniejsze szanse na skrócenie dystansu do mieszkańców bogatszych regionów. Rosnące dysproporcje są wynikiem nie tylko rozpiętości w zarobkach, ale także faktem, że osoby, które zgromadziły duże majątki po okresie transformacji, właśnie przekazują je dzieciom i przechodzą na emerytury. Mówiąc inaczej, nie tylko bogactwo jest dziedziczone, bieda wciąż niestety także.
 
Wpływ na gospodarkę
Duże rozwarstwienie dochodowe ma także negatywne konsekwencje dla gospodarki. Ludzie posiadający wysokie dochody, wydają zaledwie niewielką ich część na produkty i usługi wytwarzane przez polskie firmy. Z kolei osoby mniej zamożne prawie całe zarobki przeznaczają na podstawowe wydatki. Innymi słowy, im mniejsze są nierówności, tym większa część dochodów ciągle znajduje się w gospodarczym krwiobiegu.
 
W ocenie prof. Bugaja skutecznym sposobem na walkę z nierównościami są zmiany w systemie fiskalnym i zwiększenie progresji podatkowej. – W wielu państwach Unii Europejskiej nierówności po opodatkowaniu są mniejsze, niż przed opodatkowaniem. W moim przekonaniu w Polsce podatki są raczej degresywne, czyli że dochody po opodatkowaniu są bardziej nierówne niż przed – zaznacza ekonomista.
źródło:www.solidarnosckatowice.pl