Za rządów poprzedniej ekipy państwowe przedsiębiorstwa charakteryzowały się wysokim stopniem “uspółkowienia”. Do byle projektu powoływano specjalną spółkę z prezesem, zarządem i radą nadzorczą. Stanowisk i stołków do obsadzenia było co nie miara. Kontrolowana przez Skarb Państwa Energa dorobiła się np. aż 44 spółek-córek i podmiotów zależnych. Obecnie podjęto decyzja o redukcji ich liczby do zaledwie 13, co w skali roku ma przynieść 40 mln zł oszczędności. Można? Można i trzeba!
Czy zastanawialiście się kiedyś ile spółek-córek mają państwowe przedsiębiorstwa? Ile tworzy się w tam dodatkowych stanowisk w zarządach i radach nadzorczych, które trzeba obsadzić? Ile osób dzięki temu może dostać całkiem dobrze płatną pracę?
Gdańska Energa dorobiła się w ciągu ostatnich lat aż 44 spółek-córek i podmiotów zależnych. Nie chcę oceniać zasadności ich funkcjonowania. Zakładam, że w sporej części przypadków, taka a nie inna struktura organizacyjna była podyktowana racjonalnymi przesłankami natury ekonomicznej. Nie mniej faktem jest, że niemal każdy z tego typu wydzielony podmiot wymagał powołania odrębnego zarządu, prezesa, zatrudnienia sekretarek czy stworzenia dodatkowych stanowisk administracyjno-biurowych. Tym samym występowało ryzyko, że na intratne stanowisko zostanie powołany jakiś “wuj” czy inny “kolega/znajomy pana ministra”
Obecny zarząd Energi podjął właśnie decyzję o wprowadzeniu nowej struktury w swojej grupie. Zgodnie z opublikowaną wczoraj treścią komunikatu – liczba funkcjonujących obecnie 44 spółek zależnych ma zostać zmniejszona do około 13. W ślad za tym zredukowana zostanie również liczba zarządów i rad nadzorczych. Rozwiązanie takie ma poprawić efektywność działania całej grupy i przynieść około 40 mln zł oszczędności w skali roku.
Czekamy na podobne decyzje w innych spółkach Skarbu Państwa. Warto przypomnieć, że wg danych z 2013 roku w PGE funkcjonowały… 82 spółki-córki i podmioty zależne.
Źródło: Energa wprowadza nowy model biznesowy (Energa.pl); niewygodne.info.pl